Ślepiec przejrzał nie na początku Ewangelii, lecz wtedy, gdy rzekł: „Wierzę, Panie”.
Bóg otwiera oczy. Koryguje wzrok Samuela: w pierwszym czytaniu usłyszymy, jak prorok najpierw patrzy ludzkim wzrokiem, by w końcu widząc jak Bóg, dostrzec Dawida. W Ewangelii niewidomy od urodzenia zaczyna widzieć. Opis tego cudu to zaledwie dwa zdania. Cały – przyznajmy: długi – fragment Ewangelii mówi o czymś więcej: o niezwykłym procesie, jaki dokonał się w jego życiu i może się dokonać w każdym z nas – o przejściu z ciemności do światła.
Niewidomy to każdy, kto widzi po ludzku. Przecież faryzeuszów niemających zapewne problemów ze wzrokiem Jezus nazywa ślepymi. I jeszcze jeden szczegół: nawet po uzdrowieniu św. Jan nazywa człowieka niewidomym. Dlaczego? Bo niewidomy od urodzenia zaczyna widzieć wtedy, gdy mówi swoje ostatnie dwa słowa w Ewangelii: Wierzę, Panie.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski