W dramacie męczeńskiej śmierci (PIERWSZE CZYTANIE) najbardziej uwydatnia się podwójna iluzja prześladowcy: iluzja nieśmiertelności i doczesności jednocześnie. Żyje tak, jakby na ziemi miał żyć wiecznie, choć innym funduje śmierć – dowód, że jest inaczej – chcąc ich unicestwić. Staje się panem życia i śmierci, zapominając, że sam będzie osądzony.
Pomiędzy doczesnością i wiecznością ulegamy wielu iluzjom: czasu, który jest nieograniczony, poczucia, że wolno wszystko i przed nikim nie odpowiemy. Dzisiejsza Liturgia Słowa zbija te iluzje: każe uświadomić perspektywę przemijania, końca, śmierci – i sądu. Perspektywę, której świadomy był Jezus, podążając do Jerozolimy. On, pochodząc z wieczności, nie żył w iluzji czasu nieograniczonego. My, pochodzący z doczesności, często w praktyce żyjemy tak, jakby wszystko miało trwać wiecznie.
Pomiędzy doczesnością i wiecznością jest zmartwychwstanie. Dla saduceuszów (EWANGELIA), dla prześladowców, dla wielu z nas wydaje się iluzją. Dla męczenników, dla Jezusa, dla Pawła (DRUGIE CZYTANIE) – z iluzji odziera, stając się prawdziwą nadzieją.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Jezus zapowiedział Zacheuszowi, że dziś chce się zatrzymać w jego domu. Zacheusz na Boże „dziś” odpowiedział swoim „dziś”, na doświadczone miłosierdzie – własnym czynem miłosierdzia: połowę mojego majątku daję ubogim – zadeklarował, w czasie teraźniejszym. Dziś zbawienie stało się udziałem – powiedział Jezus. To, co naprawdę istotne, nie może czekać na jutro.
Chrześcijanie w Tesalonikach byli przekonani, że nadejście Dnia Pańskiego to kwestia bardzo bliskiej przyszłości. Przestali żyć dniem dzisiejszym, zaniedbywali codzienne obowiązki. Wydawałoby się, że mają rację. Przecież dzień zbawienia to wieczne dziś, rozciąga się na całą historię. Święty Paweł był zmuszony ich pouczyć.
Z pozoru nieporównywalne przykłady Zacheusza i Tesaloniczan uczą, byśmy oczekując jutra, powrotu Pana, nie zaniedbywali dziś. Najważniejsza jest czujność, by nie zagubić momentu, kiedy jutro stanie się dziś. Kiedy Pan przyjdzie do mojego domu.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Wszystkie czytania mówią o wsparciu w potrzebie. Gdy Mojżesz trzymał ręce w górze, wojska Izraela miały przewagę w bitwie (PIERWSZE CZYTANIE). Wdowa szukała wsparcia u sędziego, od którego dużo zależało: jej możliwości działania się wyczerpały (EWANGELIA). Tymoteusz stał na czele gminy chrześcijan, bo wychowujący go przekazali mu wiarę, powierzono mu wiele (DRUGIE CZYTANIE).
Wsparcie to współpraca. Bóg nie zastąpi człowieka w jego działaniu, walce, trudach, ale go wesprze. Co prawda Mojżesz trzymał ręce w górze, ale nie wolno zapomnieć o trudach walki wojsk Jozuego – nie była ona bezużyteczna, lecz równie ważna, co wzniesione ręce Mojżesza. Biedna wdowa straciła zapewne zdrowie, walcząc o uwagę i reakcję sędziego. Napominanie, głoszenie Słowa, pouczanie nie będzie się realizowało, jeśli brak Tymoteusza, Pawła i innych Apostołów.
Chrześcijanin musi się modlić. Jednocześnie musi działać. Musi być Mojżeszem i Jozuem jednocześnie, wdową proszącą i sędzią pomagającym. Sprawiedliwym sędzią.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Gdyby modlitwę faryzeusza w Świątyni Jerozolimskiej ocenić przez pryzmat dzisiejszej mentalności dążenia do pewności samego siebie albo w świetle zasad autoprezentacji, trudno dostrzec cokolwiek nagannego, może poza niesmaczną manierą porównywania się z innymi, wyrażającą wyższość samego siebie. Któż jednak jest bez grzechu!
A jednak Bóg nie ma względu na osoby (PIERWSZE CZYTANIE), lecz na postawę. Jest ona niezwykle istotna, kiedy człowiek staje do modlitwy. Mówi więcej niż słowa.
Faryzeusz modlił się w sobie. Modlił się do siebie. Celnik modlił się do Boga. Faryzeusz nawiązał relacje z samym sobą, celnik – z Najwyższym. Faryzeusz widział swoją doskonałość, celnik widział swoją biedę (EWANGELIA).
Między postawą faryzeusza i celnika widać drogę, jaką przeszedł Apostoł Narodów: z Szawła do Pawła. To Bóg rozświetlił mu życie i pokazał grzech, słabość, niedoskonałość – oraz łaskę i moc (DRUGIE CZYTANIE).
W modlitwie trzeba wyjść poza siebie, otwierając się na Boga.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Dla wielu najważniejszym momentem historii Naamana jest spektakularne uzdrowienie (PIERWSZE CZYTANIE). Autor Drugiej Księgi Kronik opisuje to wydarzenie jednym zdaniem – tak jakby nie zajmowała go oczywistość, że Bóg czyni cuda. Skupia się na czymś o wiele ważniejszym, lecz mniej oczywistym – że życie człowieka, poganina, może się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni.
To dlatego Bóg do przeprowadzenia swych dzieł tak często „wybiera” pogan, a nie wierzących Izraelitów. Choć dla wielu może to być dziwne, niezgodne z logiką wiary: dlaczego Bóg nie pomaga przede wszystkim „swoim”?
Dla wielu najważniejsze byłoby uzdrowienie dziesięciu trędowatych (EWANGELIA). Nie dla Łukasza. Ewangelista kontynuuje opowiadanie, pokazując, że tylko jeden wrócił do Jezusa z podziękowaniem, znów cudzoziemiec.
Prawdziwe cuda nie dzieją się tam, gdzie widzimy spektakularne wydarzenia. Dla wielu, nawet uzdrowionych, to wszystko, czego chcą: schodzą z Bożej ścieżki uzdrowienia. Tylko jeden z dziesięciu powrócił.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski