Liturgia Słowa pokazuje dziś Króla i Nauczyciela. Królem nazywają Boga proroctwa Starego Testamentu wyrażające tęsknotę za Mesjaszem. Nauczycielem nazywa Siebie sam Jezus: Uczcie się ode mnie. Czy chodzi o Króla, czy Nauczyciela – naszego obrazu Boga nie powinny kreślić związane ze znaczeniem tych słów osobiste wyobrażenia, zwłaszcza jeśli są negatywne. Dlatego, że to nietypowy Król – pokorny i przez to zwycięski. Nauczyciel, który własnym przykładem uczy modlitwy, pokory, niesienia krzyża. Król z Księgi Zachariasza nadszedł. Jezus ustanawia swoje królestwo. To zupełnie inna rzeczywistość niż ta, z którą nam się kojarzą królestwa i królowie. To zapowiedź nowej ery i władcy, którego siłą jest pokora, a PR-em cichość. To królestwo nadeszło. Król-Nauczyciel cicho oczekuje nowych uczniów.

 

Przyjąć – ten wyraz najczęściej pada w dzisiejszej Liturgii Słowa – to tylko z pozoru łatwa czynność. To coś więcej niż akceptacja, tolerancja czy zawarcie znajomości. Gdy kobieta przyjmowała Elizeusza do swojego domu (PIERWSZE CZYTANIE), miała przygotowany pokój, zarezerwowaną przestrzeń właśnie dla niego. Przyjąć potrzebującego, to znaleźć dla niego konkretne miejsce i czas, zaangażować się w pomoc. Ciekawe, że właśnie taką drogą, drogą przyjęcia, Bóg może wkroczyć w życie człowieka. „Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje” (EWANGELIA). Kim jest ten, kogo przyjmuję, mogę rozpoznać dopiero wtedy, gdy go przyjmę. Dopóki będzie na zewnątrz mojego domu, nie będę wiedział, kim jest. Nie będę wiedział, kim jest Bóg. A wtedy zacznie się przedziwna historia Bożego prowadzenia, Jezusowa „nagroda proroka”.

Tradycyjnie pojmując religię, Boga i świat, człowiek czuje się z reguły widzem w teatrze, obserwującym Boga na scenie dziejów. Dzisiejsza Liturgia Słowa jednak przeczy tej logice. Jezus zwykłych rybaków ustanawia apostołami i rozsyła, by czynili to, co czyni On (EWANGELIA). W PIERWSZYM CZYTANIU widzimy, jak Bóg przekonuje swój lud, że zawsze z nim jest. I proponuje, by każdy stał się Jego szczególną własnością. Wydarzenie nabiera zupełnie nowego znaczenia, gdy zrozumiemy, że Bóg w istocie chce poślubić Izraela, nawiązać relację miłosną. Widz wkracza na scenę, zwykły zjadacz chleba jest zaproszony do czynienia znaków i cudów, które czyni Bóg. Wiara i religia to nie teatr, lecz wspólnota oparta na relacji miłości. Choć jest też coś z teatru: Bóg wkracza na scenę historii mojego życia. Nie jestem widzem, lecz uczestnikiem zdarzeń: On umiera za mnie i dla mnie, inwestuje w życie wieczne (DRUGIE CZYTANIE)

Choć ani razu nie pojawia się ten wyraz, dzisiejsza Liturgia Słowa mówi o odwadze. Prawdziwa odwaga nie polega na tym, by nie bać się niczego. Przeciwnie, odwaga to wiedzieć, czego się bać: Bójcie się […] Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. To mocne zdanie wprowadza perspektywę, z poziomu której rzeczywiście nie trzeba bać się tych, którzy zabijają ciało, choć duszy zabić nie mogą. To wielkie pocieszenie Jezusa znajduje potwierdzenie w doświadczeniu Jeremiasza i psalmisty: mimo iż znajdowali się w sytuacji beznadziejnej, byli prześladowani przez ludzi – nigdy nie stracili nadziei, bo zaufali Panu.
Zaufać Panu, to być nieustraszonym.

 

Bóg i Pan – dwa wyrazy najczęściej powtarzające się w liturgii słowa uroczystości Trójcy Świętej. A na drugim biegunie w kontekście dzisiejszych czytań – złoty bożek. Człowiek ma niezwykłą łatwość w tworzeniu sobie boga własnego wyobrażenia, oddawaniu jemu czci (I czytanie) i przymuszaniu do tego innych (Psalm). Właśnie wtedy, w obecności złotego cielca, Bóg się objawia i przedstawia. Bóg i „bóg” to nie jest zwykła alternatywa: to wybór między bogiem, którego wytworzą moje ręce bądź moja wyobraźnia, a Bogiem, który po prostu jest i mówi, Kim jest. W rozmowie z Nikodemem Jezus wyjaśnia tajemnicę Trójcy Świętej. Trzeba przyjąć światło, którym jest Jezus posłany przez Boga. Aby ludzie, którzy Go przyjmą, mogli się ponownie narodzić z Ducha do nowego życia.