Upominać – to niepopularne. Lepiej nie wtrącać się w czyjeś sprawy. Choć w rzeczywistości mało kto milczy. Rozmawia o tym z innymi, analizuje sprawę brata za jego plecami. Gorzej, że sam zainteresowany nic o tym nie wie.
Dzisiejsze Słowo to przypomnienie, że każdemu należy się upomnienie, prawdziwa rozmowa, w cztery oczy, w zaufaniu, walka o jego dobro i świętość. Może właśnie to jest przyczyną większego przyzwolenia na grzech? Bo nie upominamy?
Największe upomnienie płynie z pierwszego czytania. Strażnik, który w porę nie ostrzeże miasta przed niebezpieczeństwem, sam ponosi odpowiedzialność. Jeśli nie upomnimy brata, sprowadzamy niebezpieczeństwo nie tyle na niego, ile na siebie.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Z dzisiejszej Liturgii Słowa wybrzmiewają dwa tematy.
Pierwszy to relacja miłości, jaka powstaje między Bogiem i człowiekiem. To, do czego przynajmniej w warstwie słownej jesteśmy przyzwyczajeni, w przeszłości zaskakiwało: Bóg był przecież niedostępnym Królem, a relacja z człowiekiem wiernopoddańcza. Już Stary Testament uczy, że Bóg kocha i chce być przez człowieka kochanym (PIERWSZE CZYTANIE, PSALM).
Drugi temat ujawnia się przede wszystkim w DRUGIM CZYTANIU oraz EWANGELII. Po decyzji pójścia za Bogiem i pierwszych chwilach nowego doświadczenia przychodzi konfrontacja. Nie do końca jest to konfrontacja z Bogiem, a z samym sobą. To raczej zetknięcie z nową rzeczywistością, weryfikacja własnych oczekiwań, wizji i marzeń, spór z własną tęsknotą oraz doświadczenie codziennego trudu.
Kto może pomóc w przezwyciężeniu kryzysu miłości? Sam Bóg. On sam przekonuje, że naprawdę jest Miłością, a droga, którą prowadzi, choć trudna, jest najlepsza.
To grozi każdemu z nas: przekonanie, że skoro jesteśmy w Kościele, to znaczy, że jesteśmy wierzący, że sama przynależność wystarczy. W pułapkę takiego przekonania wpadli Izraelici. Wiara to nie tylko bycie ochrzczonym, bycie we wspólnocie – to coś żywego, o co trzeba dbać i co można stracić, choć tej straty nie odnotuje żadna statystyka. Żywą wiarę pokazują fakty. Piotr, choć najbliżej Jezusa, okazał się „małej wiary”, gdy zobaczył Jezusa kroczącego po falach. Kobieta kananejska, choć poganka, okazała się „wiary tak wielkiej”, że większej Jezus nie widział w Izraelu. Jezus udający obojętność wobec Kananejki i losu jej córki, w rzeczywistości ukazał jej żywą, upartą, prawdziwą wiarę. Ona znała Boga lepiej niż ci, którzy byli Go najbliżej.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Wspólny temat pierwszego czytania, psalmu i Ewangelii można oddać słowami: ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Szebna został strącony za arogancję, a wywyższony był Eliakim – ponieważ słucha Boga (Pierwsze czytanie). Pan bowiem patrzy łaskawie na pokornego, pyszałka zaś dostrzega z daleka (Psalm). Prosty rybak z Galilei, Piotr, powołany do władzy kluczy – władzy, która wydawała się zarezerwowana dla wielkich, możnych, władców (Ewangelia). Wydaje się, że „być ostatnim” to wręcz przepis na karierę u Boga. Nie jest tak. Wielu pokornych, którzy zostali wywyższeni w miejsce strąconych władców, zaczęło powtarzać błędy poprzedników. Kluczem do zrozumienia wyborów Boga jest wiara tych, których wybiera. Szymon został nazwany Skałą wtedy, gdy wyznał wiarę. To równocześnie moment zbudzenia ze snów o wielkiej karierze. To początek wspólnej z Jezusem drogi krzyża.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski
Statystycznie najwięcej zgonów następuje między trzecią a piątą nad ranem. Wtedy też najłatwiej zasnąć za kierownicą. Złodzieje właśnie wtedy zabierają się za „czyszczenie” domów i pociągów. Między trzecią a piątą. Czas słabości. Czwarta straż nocna.
Wtedy przychodzi Pan. Odwagi! Ja jestem… Bóg jest blisko nas w czasie naszej słabości, o czwartej straży nocnej naszego życia. Panuje nad żywiołami: sceneria pierwszego czytania to wichura, trzęsienie ziemi, ogień, sceneria Ewangelii – burza i otaczające fale. Ten mocny Bóg jest równocześnie łagodny: przychodzi do Eliasza w łagodnym powiewie. Jezus nie narzuca się uczniom, staje w pewnej odległości od łodzi.
Po co ten znak Boga mocnego, który przychodzi łagodnie? Zdolnego uciszyć burzę, ale nie uciszającego jej? Pod koniec Ewangelii uczniowie wyznają coś, co do tej pory nie przeszło im przez gardło: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.
Jutro Niedziela; Ks. Przemysław Śliwiński, Ks. Marcin Kowalski